W trzecim tomie serii Bożydar Antoni Jekiełłek, świeżo ukończywszy klasę trzecią szkoły podstawowej, wakacje spędzi u swojej przybranej cioci, Ody Kręciszewskiej. Na szczęście tym razem nie będzie towarzyszył mu Tsadkiel, lecz jego osobisty Anioł Stróż, czyli Licho. Wszechogarniającą radość zakłócają nieco kłopoty Bożydara z opanowaniem zasad poruszania się na jednośladzie oraz, jak ma się niedługo okazać, fakt pojawienia się w okolicy jego szkolnego nemezis – Witka. Pozory mogą jednak mylić, a niesnaski przerodzić się w początek pięknej przyjaźni.
Osoby znające poprzednie dwie książki z serii „Małe Licho” bez najmniejszych problemów odnajdą się w stworzonym przez autorkę świecie. Główny bohater nadal jest niespokojnym i ciekawym świata chłopcem, nieróżniącym się szczególnie od swoich rówieśników skłonnością do leniuchowania, objadania się niezdrowymi rzeczami czy zamiłowaniem do zabawy. Oda Kręciszewska to pewna siebie, samodzielna i silna doktorka medycyny. Licho to ten sam dobroduszny, choć raczej odbiegający od religijnego wyobrażenia Anioł Stróż, a Bazyl pozostaje czortem z krzywym zgryzem.
W książce wyróżniają się trzy wątki – nauka jazdy na rowerze, znajomość między rówieśnikami oraz bliżej nieokreślone zagrożenie, czające się w lesie… Ale nie ma przecież takiego niebezpieczeństwa, z którym pół chłopiec, pół widmo, pół glut, który w stresowych sytuacjach miewa napady poezji, by sobie nie poradził. W końcu ma za swoimi plecami najsilniejszą (i najukochańszą) na świecie (i w zaświatach) drużynę dziwaków.
Z racji formy cykl pozornie kierowany jest wyłącznie do dzieci, ale tak naprawdę w swej treści pozostaje interesujący dla dorosłych, a zawarty przekaz okazuje się uniwersalny. Jest trochę nostalgii za beztroskimi latami ciągnących się leniwie wakacji, trochę niepokojącego dreszczyku, pełno genialnego poczucia humoru, sepleniących czortów, kichających aniołów i życiowych problemów młodszej młodzieży.
Jako dorosły bawiłam się przednio :)
„Fidżisz? Fidżisz? Mocz gluta szylna jeszt f tobje, młody patafjanie.”