Tytuł: Magiczne wrota
Autor: Magdalena Słuszniak
Wydawnictwo: Feniks
Gatunek: literatura młodzieżowa
Język: polski
Nigdy nie sięgnęłabym po Magiczne Wrota, gdyby nie polski fandom Miraculous. Autorkę kojarzyłam z grupy na fb, poza tym patron Olchuś spisał się przy reklamie książki. Później prześledziłam nieco poczynania autorki na instagramie oraz perypetie z samym wydawnictwem, a kiedy w ofercie polskiej księgarni w Uk pojawiły się Magiczne Wrota ostatecznie zdecydowałam się na zakup. Poza tym tak wiele osób na bookstagramie chwaliło książkę!
Uwaga, tekst może zawierać spoilery, czytasz na własną odpowiedzialność!
Okładka zachowana jest w kolorach czerni i żółci. Wydaje mi się, że grafika miała w jakiś sposób odnosić się do samego tytułu – wrót. Na ich górnej części znajduje się oset, który nawiązuje do cyklu – Ballada o trujących ostach. Całość jest raczej statyczna, okładka posiada skrzydełka.
Wydawnictwo powinno dostać po dupie. Wiele dialogów jest rozjechanych – chodzi mi tutaj o rozjechane pauzy, które są po prostu krzywo rozmieszczone. Następnie – niektóre ze stron nie posiadają numerków, inne zaś tak. Mimo iż nie dostrzegłam błędów ortograficznych to pojawiają się inne błędy, które powinna wyeliminować redakcja i korekta –np. Źle rozmieszczone przecinki (“Uśmiechnij, się” – szybki przykład) bądź powielane powtórzenia, brakujące literki bądź całe słowa.
Iga jest księżniczką Północy, nad którą surową ręką panuje obecnie jej matka, Adelajna. Nadchodzi wojna z królem Lancelotem, władcą Południa. Walka ma toczyć o tytułowe Magiczne Wrota, które wedle wszechobecnej wiedzy mają przynieść właścicielowi bogactwo. Mamy tutaj skrzeczących magów, smoki, zaklęcia, koszary wojskowe i miłostki księżniczki do zamkowego kucharza Erwina. Akcja w całej książce pędzi na łeb na szyję przez co niestety nie ma wiele dokładnych opisów bądź wytłumaczenie pojęć narzędzi czy miejsc, które się pojawiają w treści. Nadal nie wiem, jak wyglądał zamek Igi czy jej komnata. Po krótce natomiast dowiedziałam się jak wyglądają koszary a pod sam koniec książki dopiero dowiaduje się w jaki sposób były budowane domy na Północy. Nie wiem czym jest Skala Magów, nie wiem, jak wyglądała magiczna zapalniczka Erwina, z której korzystał. Erwin w sumie też mnie wkurzał i Edgar, i Iga, i Irek. W sumie to wszyscy, ale za to polubiłam Szpiega. Myślę, że bym się z nim dogadała, bo kogoś mi okropnie przypomina. Niestety, fabuła nieco przewidywalna (najważniejszy spoiler?) już przy pierwszej interakcji Erwina z Igą wiedziałam, że to jego podwinęła Natasza w prologu. Wszystko również ma swoje specyficzne poczucie humoru. Postać samej Igi okropnie mnie irytowała. Wydawała mi się niedojrzała, lekkomyślna. Dla niej świat był czarno-biały. Ten Erwin? Team Edgar? Wybaczcie, ja jestem Team Szpieg i mam cichą nadzieję, że jako jedyny będzie miał jakieś super wymyślne imię :’D
W tekście znajduje się wiele powtórzeń – na przykład co jakiś czas dostajemy informację, że Szpieg ma na nadgarstkach ukrytą broń. No i spoko, tylko nie musimy dostawać tej informacji w kółko. Czytelnik nie jest głupi, nie trzeba mu co chwilę tego przypominać. Inne powtórzenia to te, które powinna wychwycić redakcja i korekta – czyli np. Powtórki słów w zdaniach, które można było zastąpić synonimami. Autorce polecam gorąco profil @literacka_fascynacja gdzie znajdzie porady pisarskie, które warto wykorzystać, aby tworzyć jeszcze lepsze książki i opowiadania. Życzę również dalszego rozwoju i tego, aby kolejny tom w cyklu Ballady o trujących ostach stanął na wyższym poziomie niż Magiczne Wrota.