Henry, Bill, Beka, Rachela i Charlie, nowy przyjaciel Henry'ego w wolnym czasie włóczą się po Miami, chodzą do kina, na siłownię. Charlie, uważa, że istnieją trzy kategorie ludzi: dupki, frajerzy i spoko kolesie. Do której należy Henry, główny bohater, narrator tej niezwykłej powieści. Henry cierpi. Cierpi z powodu stresu, jaki przeżył podczas huraganu, który zdarzył się, gdy był sam w domu. Bardzo przeżywa to, że nie potrafi podjąć decyzji w relacjach z dziewczynami. Cierpi, bo Charlie Brickle, cieszy się, widząc go cierpiącego. Charlie mówi, że cierpienie to część życia. Henry chciałby uwierzyć, że to prawda. Chce myśleć, że do życia trzeba podchodzić z dystansem. Chce być przekonany, ze życie jest nic nie warte, że on sam ma w życiu przerąbane. Henry musi wiele przemyśleć, zanim zrozumie, że nie można koncentrować się tylko na swoich problemach i uciekać w tony pigułek antydepresyjnych. Powoli zwalcza swój egocentryzm i odnajduje się w swoim magicznym mieście. Książka ciekawa, ambitna, na wysokim poziomie literackim. Aż trudno uwierzyć, że napisał ją szesnastolatek. Książka tak magiczna jak tytuł.