Po przeczytaniu 300 stron bodajże, dalej nie rozumiem o czym jest ta książka.
Opis fabuły jednoznacznie wskazuje, że jest to powieść sensacyjna z elementami grozy, przy czym na tylnej okładce mamy taką informację: " Horror, fantasy, powieść obyczajowa i historia prowincjonalnej Ameryki w jednym. Drodzy czytelnicy, jeśli myśleliście, że "TO" Stephena Kinga to najlepszy deszczowiec o latach młodości, to byliście w błędzie. Trzymacie w rękach najlepszą powieść o dojrzewaniu naszych czasów. No może jedną z dwóch...."
No cóż... dla mnie jest to powieść totalnie pozbawiona klimatu - ani to sensacja, ani kryminał, a elementów grozy i horroru tam tyle, co kot napłakał. Już nie wspomnę o porównaniu, a wręcz przebiciu przez tę powieść kultowego "TO", bo to jest naprawdę rażący nietakt. Owszem, jest tam jakaś namiastka wątku kryminalnego, ale tylko NAMIASTKA, bowiem wątek ten jest tak ubogi i okrojony, że nie powinien on w ogóle stanowić wątku głównego w tej lekturze, tylko co najmniej poboczny.
W sumie to miałam wrażenie, że czytam jakiś cykl opowiadań o kuluarach życia lokalnej społeczności, dorastaniu głównego bohatera i odkrywaniu przez niego uroków życia codziennego.
Czuję się bardzo rozczarowana ta lekturą i miałam w stosunku do niej dość spore oczekiwania- spodziewałam się czegoś na miarę kingowskiego "To", a dostałam w sumie sama nie wiem co. Nie rozumiem wysokich ocen, a już w ogóle nie rozumiem, jak coś takiego można porównywać do Kinga.
Może...