Wanda Wiłkomirska pojawiła się na zakręcie mojego życia. Zaistniała intensywnie dzięki radiu, gazetom, afiszom. Ucieleśniała marzenia, których już nigdy nie spełnię. Kochałam ją i nienawidziłam. Przyciągała mnie i odpychała. Wanda - imię niosące powagę i mrok. Wiłkomirska - brzmiące słowiańsko, z pewnym odcieniem drapieżności. Podziwiałam rozwibrowaną doskonałość skrzypaczki. Zdawała się panować nad sobą bez reszty. Promieniała pewnością. Na estradzie i w życiu kroczyła przed siebie wolna od problemów i wątpliwości.
Pragnąc przywrócić osobistość tak wiele znaczącą dla naszej kultury, nie tylko muzycznej, napisałam książkę, która nie pretenduje do miana biografii. Ukazałam swój bardzo osobisty wizerunek artystki i człowieka.
Admirator posiada własną wizję idola.
A Wanda Wiłkomirska ukryta jest w dźwiękach swoich skrzypiec.
Pragnąc przywrócić osobistość tak wiele znaczącą dla naszej kultury, nie tylko muzycznej, napisałam książkę, która nie pretenduje do miana biografii. Ukazałam swój bardzo osobisty wizerunek artystki i człowieka.
Admirator posiada własną wizję idola.
A Wanda Wiłkomirska ukryta jest w dźwiękach swoich skrzypiec.