Książką, a raczej miniaturą literacką zainteresował mnie sam autor i choć ciągle nie potrafię odnaleźć się w formie ebooka to postanowiłem nieco ją przełamać i dostosować tak by pasowała do moich, wieczornych rytuałów. Powierzony mi tekst w ostateczności powędrował na drukarkę, a odpowiednio potraktowany nożyczkami stał się idealnym, kieszonkowym formatem. Po takim zabiegu, mogłem spokojnie przystąpić do lektury.
"Liczenie czarnych owiec" to zbiór siedmiu króciutkich opowiadań i choć spis treści sugeruje co innego to jest ich ni mniej, ni więcej, tylko siedem. Domyślam się, że to jakiś błąd i po prostu tytuł tejże pozycji z automatu został wciągnięty na tę listę tworząc lekkie zamieszanie. Cóż.
Tematyka opowiadań Krzysztofa Grota skupia się na rodzinnym gronie, które okazuje się być wystarczającym tłem dla przedstawionych w nim wydarzeń - w każdej rodzinie przecież znajdzie się jakaś tytułowa czarna owca. Człowiek to paskudna postać sama w sobie, złożona i często nieprzewidywalna. Autor uchwycił ją w chwilach rezygnacji, zwykłej ciekawości czy też podstępnego i okrutnego działania. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że tak jak ciekawie rozpędza się dana opowieść, tak szybko gaśnie niczym wybrakowana petarda. Zabrakło huku, zabrakło błysku.
Krótkie utwory literackie są trudną formą, chociażby ze względu na małe pole manewru jaki musi wystarczyć aby przykuć uwagę czytelnika, a jeszcze lepiej by nim wstrząsnąć. Zwykle nie ma czasu na stopnio...