Ameryka u schyłku epoki dzieci kwiatów. Dziennikarz Raoul Duke i jego samoański adwokat doktor Gonzo wyruszają w szaloną podróż w poszukiwaniu "amerykańskiego snu" samochodem wypełnionym po brzegi używkami.
“Ten, kto wyzwala z siebie bestię, pozbywa się bólu bycia człowiekiem.”
“Nic nigdy nie było dla mnie zbyt dziwne.”
“Mieliśmy dwa worki marihuany, siedemdziesiąt pięć kulek meskaliny, pięć bibułek nasączonych ostrym kwasem, solniczkę nabitą kokainą, i całą galaktykę tęczowych dołersów, głupawek i nakręcaczy... a także ćwiartkę tequili, ćwiartkę rumu, skrzynkę budweisera, pół litra eteru i sporo amylu.”
“Dziennikarstwo to nie zawód ani branża. To tylko mizerna szansa na zaistnienie dla popaprańców i odmieńców - fałszywe drzwi na zaplecze prawdziwego życia, obrzydliwa, zaszczana nora zabita dechami przez inspektorów budowlanych, ale dość głęboka, by każdy pijaczek mógł stoczyć się do niej z chodnika, żeby tam walić gruchę jak małpa w zoo.”
“W zamkniętym społeczeństwie, gdzie nikt nie jest bez winy, jedyne przestępstwo, to dać się złapać. W świecie złodziei jedynym grzechem śmiertelnym jest głupota.”