,,Tak naprawdę nigdy nie wyrwała z serca wszystkich korzeni tęsknoty za nim. Pierwsza miłość -ta niewinna i naiwna, wydała jej się najbardziej szczerą w życiu."
Cudowna historia. Bardzo podoba mi się styl pisarski, którego użyła autorka do opowiedzenia nam historii pewnych miłości. Ona tak cudownie potrafi przyrównywać zwykłe rzeczy do takich ulotnych, zakurzonych wspomnień, czy też dusznych myśli, które otaczają nasze postacie. Czytając ją miałam wrażenie jakbym odwiedzała sklep ze starociami, gdzie każda rzecz na swoją osobną historię, jednak w pewnym momencie się łączą, by pokazać, że od zawsze stanowiły całość droższą niż jakiekolwiek pieniądze. Historię, którą nam opowiedziała można kroić nożem, bądź dmuchać w nią tak bardzo, by odwróciła to, co nieodwracalne. Poznamy tutaj młodą kobietę, która niebawem ma wyjść za mąż. Autorka ukazała nam wszystko drogą opowieści, gdzie dialogi są tylko drobną i nie częstą dokładką. To autorka opowiada nam co przeżywają, jakby opisywała rozgrywający się film. Na podstawie jej słów wnioskujemy, że kobieta, która miała zostać złączona w związku małżeńskim nie była do końca przekonana, by w niego wstąpić. Kiedy do głosu doprowadza przyszłego męża widzimy, że akceptował jej niedosłuch, tylko nie liczył się z jej marzeniami. Pragnął by byli szczęśliwi robiąc to, co jemu odpowiada, jadąc tam, gdzie on chce i żyć tak jak on dla nich zaplanował. Jest mocno zdziwiony, kiedy nagle przed słowem TAK w obliczu księdza i kościoła, ona wybiega i tym kończy ich ceremonię zaślubin. Wchodząc w jej opowieść zauważamy, co, lub bardziej kto, był tego przyczyną. Kiedy bardziej poznacie główną kobiecą postać zobaczycie, że jest typem, który nigdy nie zapomina. Do dnia dzisiejszego nie wymazała ze swojej pamięci dawnego szkolnego uczucia, które sprawiło, że wierzyła we wszystko, co ma szczęśliwy koniec. Pragnęła kochać i była kochana. Szkolna miłość dawała jej bezpieczeństwo i pomagała w walce o własne zdrowie. Dla niego nie było niczego niemożliwego, właśnie razem stanowili idealny duet. Niestety nagle ich bańka pękła i wtedy pozostawił ją ze złamanym do tej pory sercem. Chciała wyjść za mąż, ale właśnie za dawnego chłopca. Przechodząc do perspektywy jej szkolnej miłości widzimy jak toczy się jego życie. Wszystko, co robi nie jest jego idealnym wyborem. Zamierza ożenić się z kobietą, by ją uszczęśliwić. U nich ceremonia przebiega wzorowo. Teraz już wie, że dopełnił swojej służby, a miłość... Cóż, ważne, że ona się cieszy. I ponownie skaczemy do dwóch światów o jednym czasie. W jednym dochodzi do ślubu, a w drugim nie. Ona przerwała ślub dla niego, a on myśląc, że nie wróci, wypełnił swoją posługę. Jak zatem zakończą się te historie? Czy dwie połówki jabłka na zawsze już będą rozdzielone?
Całą opowieść czyta się lekko i przyjemnie. Pokazuje, że równie dobrze może być przesłaniem dla czytelnika, by rozumiał, że nigdy nie wolno podejmować pochopnych decyzji. Pierwsze miłości potrafią być piękne, lecz do niektórych trzeba zwyczajnie dorosnąć. Nasza bohaterka miała szczęście, bo opieką otoczyła ją babcia. Przyjęła ją do siebie by przemyślała za i przeciw, nie idąc pod presję czy namowy innych. Wiadomo, że małe wioski mają swoje prawa, jednak tylko szczęśliwie żyje ten, kto postępuje według swoich uczuć, a nie słów innych ludzi. Każda postać jest tutaj bardzo wyraźna, albo owiana jest mądrością, albo wygodą, która sugeruje brak dojrzałości wewnętrznej, albo impulsywnością, gdzie wierzy się w mrzonki, lub twardo stąpa się po ziemi i broni tylko własnych przekonań. Wydaje mi się, że gdyby przeczytali ją młodzi ludzie, mogliby dużo z niej wywnioskować. Dzisiejsze pokolenia biegną tylko za obecną rozkoszą, a przyszłość jawi im się jako coś, do czego nie chcą ani dojść ani dorosnąć. Właśnie przez tą małostkowość jest tyle rozwodów. Czytelnikowi życzę, by miał zawsze w pobliżu osobę taką jak babcia kobiety. Przeczytajcie, bo być może i wy macie wokół siebie taki skarb, tylko go nie zauważacie:-) Piękna obyczajówka z dodatkiem romansu, polecam!