Po dekadzie od otrzymania Nagrody Bookera Eleanor Catton wróciła do czytelników w bardzo oryginalnym stylu z “Lasem Birnamskim” - książką, która ogromnie zaskakuje skrupulatnie usnutą intrygą kryminalną doskonale łączącą się z tym, co tak ważne w literaturze pięknej - stylem i przesłaniem. Historia toczy się w Nowej Zelandii na ziemi odludnej - wyludnienie zostało spowodowane osunięciem się ziemi. Na miejsce zjawia się kolektyw ogrodniczy, tytułowy Las Birnamski i amerykański miliarder. Celem ich jest ziemia, choć pomysł na zagospodarowanie mają różny. Początek lektury to zapoznanie - z postaciami i ich wielkimi ideologiami, bo za kolektywem oczywiście idzie wielka idea, która jednak, jak się okazuje, nie jest postrzegana przez wszystkich w jeden sposób. To dobry punkt wyjścia do pogadania o tym, co rządzi naszym współczesnym życiem, do zastanowienia się na potrzebą konsumpcjonizmu. Ale i do tematów bardziej uniwersalnych - relacji międzyludzki, przyjaźni, wolności, indywidualności. Później akcja zmienia punkt skupienia i staje się nieco bardziej sensacyjna, zahacza o thriller, może i lekko o kryminał. Czujemy napięcie pomiędzy postaciami, które powodują ich ukryte motywacje, tajne plany, a nawet i same charaktery, bo choć wydaje nam się, że już ich poznaliśmy, to okazuje się, że jednak wiemy tylko to, co chcieli nam powiedzieć. Postacie, ich postępowanie ulegają zmianie, choć wszystko to toczy się w spójności psychologicznej i stylistycznej, bo i sam język, sposób budowy zdań ma tutaj znaczenie. To na pewno bardzo nieoczywista historia, połączenie gatunków, którego finał konkretnie wbija w fotel. Polecam jednak przy lekturze się nie spieszyć, szczególnie przy jej pierwszej połowie - to ta, która zmusza do ciekawych refleksji, w której dużo jest ideologicznie przemów na tematy aktualnie, bądź cały czas istotne.