Uwielbiam takie książki. No i takie, które opisują miejsca, które znam. Trzy lata temu zrobiłem podobne tourne jak autor. Pamiętam dobrze smaki gulaszu, langoszy, palinki i faszerowanej słoniny. Sentyment pozostał. Smakowita lektura.
Węgry kształtem przypominają langosza, a plan tej podróży był prosty: objechać kraj wzdłuż granic, czyli objeść go jak langosza od chrupiących krawędzi. Pierwsze ugryzienie to Fertőd i odrobina luksu...