Nagle, w połowie koncertu orkiestry symfonicznej Opery w Mallorysport, uwolnił się z objęć Papcia Jacka, zeskoczył na podłogę i chwycił swoje dłuto, wymachując nim nad głową, jak dwuręcznym mieczem.
- Co, u diabła? Och, och!
W poprzek salonu maszerowała krewetka. Widzocznie dostała się do mieszkania, gdy drzwi były otwarte. Kudłaczek pobiegł za nią, przeciął stworzeniu drogę, po czym obrócił się i spóścił róg ostrza dłuta na jej szyję, odcinając zgrabnie głowę. Przez chwilę przyglądał się ofierze, a potem wsunął pod nią dłuto i przewrócił na grzbiet. Uderzył ją dwukrotnie, rozbijając skorupę. Później wziął się za rozszarpywanie martwej krewetki, wydzierając kawałki mięsa i jedząc je spokojnie. Po uporaniu się z większymi fragmentami odrąbał dłutem jedną szczękę bestii i zrobił z niej sztuciec do wydłubywania trudno dostępnych kęsów. Skończywszy ucztę, oblizał palce do czysta i ruszył w stronę fotela.
- Co, u diabła? Och, och!
W poprzek salonu maszerowała krewetka. Widzocznie dostała się do mieszkania, gdy drzwi były otwarte. Kudłaczek pobiegł za nią, przeciął stworzeniu drogę, po czym obrócił się i spóścił róg ostrza dłuta na jej szyję, odcinając zgrabnie głowę. Przez chwilę przyglądał się ofierze, a potem wsunął pod nią dłuto i przewrócił na grzbiet. Uderzył ją dwukrotnie, rozbijając skorupę. Później wziął się za rozszarpywanie martwej krewetki, wydzierając kawałki mięsa i jedząc je spokojnie. Po uporaniu się z większymi fragmentami odrąbał dłutem jedną szczękę bestii i zrobił z niej sztuciec do wydłubywania trudno dostępnych kęsów. Skończywszy ucztę, oblizał palce do czysta i ruszył w stronę fotela.