„Kuchnia narodowa. Osobista podróż przez kultury, historię i smaki” to ciekawa książka, chociaż muszę przyznać, że tytuł mnie nieco zwiódł. Spodziewałam się ciekawych przepisów z różnych narodów, lecz mimo tego, że nie znalazłam ich tutaj, to lektura książki sprawiła mi sporo przyjemności. Była to podróż kulinarna po kilku miastach , w które zabrała nas autorka. Wszyscy mamy swoje ulubione potrawy, które kojarzą się nam czasem z konkretnym miastem lub krajem, ale czy to są faktycznie potrawy narodowe, nie wiem.
Chociaż lubię czytać wszelkie książki kulinarne, to w zasadzie wolę smakować potrawy niż je przyrządzać. Lecz nie jestem lewą nogą w kuchni, potrafię (gdy chcę) przyrządzić świetne dania, którymi rodzina i goście się zachwycają, co nie znaczy, że wolę, gdy to ktoś dla mnie gotuje...
W czasie lektury razem z autorką zastanawiałam się nad rodowodem niektórych potraw. Zwykle mówi się u nas "ruskie pierogi", "sałatka grecka" czy "ryba po grecku". Lecz czy to są naprawdę narodowe potrawy tych krajów? Raczej nie, chociaż co do pierogów to może być sprawa dyskusyjna. Lecz już "barszcz ukraiński" to chyba jest taką narodową potrawą, u nas to była zazwyczaj zupa buraczana lub botwinka (z młodych buraczków).