Poza nawiązaniem do słynnego dramatu Albeego\"Kto się boi Wirginii Wolf\" książka Ireny Kowalskiej nie rości sobie żadnych innych podobieństw. Świat Karlos, niczym odrealniona, oderwana od własnej orbity planet drąży naszą świadomość niepokojącą wizją obrazów przekładanych na język prozy. To świat na poły z płócien Poula Delvaux i Maxa Ernesta oraz wczesnej prozy Becceta. Trudno opowiedzieć historię Karlo nie siegając do atrybutów, jakimi posługiwali się nadrealiści - Breton i Queneau. Atmosfera metropolis kreowana przez Karlos dodatkowo nasycona przez autorkę rysunkami, zachęca nas do udziału w tej wyrafinowanej zabawie. Nie ma to nic wspólnego wspólnego z postmodernizmem, bo ten dość szybko wyczerpał swoją symbolikę Świat Ireny Kowalskiej i Kris Karlo jest zbyt znajomy, byśmy mogli go odnieść tylko do sfery gry wyobraźni. To także nasz świat, który cierpliwie budujemy w sobie.