Petro Poroszenko obejmował urząd prezydenta, gdy Ukrainę uznawano za państwo upadające: stracony Krym, dojrzewająca rebelia w Zagłębiu Donieckim, zniszczone finanse publiczne, zdemoralizowana armia, słabnąca w oczach hrywna, zakręcony przez Rosję kurek z gazem, biedniejący obywatele - to tylko niektóre z wyzwań, którym musiał sprostać. Biegle władający angielskim i doskonale radzący sobie na zagranicznych salonach Poroszenko jedną nogą dalej tkwił w starych układach. Chciał być jak Święty Jerzy, który przestaje współpracować ze złem i ucina głowę smoka. Ale jak dawniej jednego dnia poklepywał w Davos po ramieniu najważniejszych polityków, a drugiego robił awanturę szefowi telewizji, który zapomniał sfilmować jego bohaterski wyjazd do Doniecka. Jego sukcesem było powstrzymanie staczania się Ukrainy w chaos. Historyczną porażką - lęk przed podjęciem radykalnych reform. To książka o tym, jak system trawi i niszczy dobre intencje. I o polityku, który zamiast zostać wielkim reformatorem, zamieszkał w pałacu otoczonym murem, a w środku postawił symbol swoich przywar i awansu społecznego - kryształowy fortepian. Nie, to nie jest kolejna książka o Ukrainie. To rzecz zupełnie wyjątkowa, bo na podstawie reportażu Zbigniewa Parafianowicza i Michała Potockiego można by nakręcić ukraińską wersję House of Cards. W tej książce są: bandyckie porachunki, kryminalne zagadki, olbrzymie pieniądze i brudna polityka, która splata się z biznesem, tę biografię czyta się jak thriller polityczny. Obserwujemy - krok po kroku - jak Petro Poroszenko buduje swoje finansowe imperium i wchodzi w świat polityki. To książka na jeden wieczór, bo czytelnik się od niej nie oderwie. Małgorzata Nocuń