Ciężkie części latających talerzy wywożono stamtąd i montowano w hangarze. Tego się nie dało robić w podziemiach, bo pojazd miał średnicę 45 m. Wydaje się, że jeden z konstruktorów wyjechał w czasie do Chebu/Egeru, by tam wszystko przygotować na przylot prototypu latającego talerza. Oznaczało to ewakuację pobliża miejscowego lotniska, aby przegonić ewentualnych zwiadowców i zamaskować miejsce. Tymczasem drugi konstruktor przygotował wszystko do przelotu. To nie był żaden ćwiczebny czy doświadczalny lot, ten mieli oni dawno za sobą... Po zachodzie Słońca okolica fabryki była dokładnie oczyszczona z ludzi a robotników zamknięto w hali. Habermohl mógł startować... Do tego obrazka tylko jedno mi nie chce pasować - rodzaj napędu. Wciąż ni daje mi spokoju pytanie - dlaczego pracownicy Avii nie słyszeli pracy silników? Przecież tylko betonowy plac mógł służyć do startu pionowzlotów, a znajdował się on tuż przy zakładach Avii.