Rok 1655 przyniósł narodowi polskiemu bezprecedensową katastrofę, porównywaną już przez współczesnych do biblijnego potopu[...] Cała Polska objęta była pożarem. Gorzała od wojny i jej zniszczeń, gorzała od rozdzierających ją namiętności, wyzwolonych tragiczną dezorientacją społeczeństwa. Emigracja polskiej pary królewskiej bynajmniej nie była podyktowana rezygnacją czy tez zamiarem wycofania się z areny polityczno-wojennych wypadków. Przeciwnie, otwierała nowe pole działania, utrącała też ewentualność wymuszonych przez zwycięskiego najeźdźce szwedzkiego negocjacji. Królową i towarzyszący jej dwór przyjmowała prastara prastara piastowska ziemia śląska. Wjeżdżali w kraj wielorakimi więzami z Polską związany, kraj bratni, losami historii nie mniej niż właściwe ziemie polski doświadczony. Leżała przed nimi ziemia raciborska, a za nią opolska, dwa historyczne ze sobą związane księstwa, które od lat dziesięciu były scedowane Wazom. Żona Jana Kazimierza liczyć mogła na dobre przyjęcie i należne koronowanej głowie względy.