W pierwotnym zamyśle kolejne rozdziały tej książki miały stanowić pierwszą partię materiału składającego się na znacznie obszerniejszą pracę będącą wynikiem badań i rozmyślań nad tematem duszy polskiej i jej politycznego życia. Niektóre rozrastające się dzieła z czasem stają się jednak zbyt obszerne, a zamierzenia autora okazują się niemożliwe do zrealizowania w przewidywanym czasie. Zbyt obszerne, ponieważ przekraczają miarę roztropności, jaką autor powinien zachowywać, biorąc pod uwagę możliwości czasowe swoich czytelników, a przede wszystkim ich cierpliwość. Jak sądzę świadomość tych ograniczeń skłoniła moich przyjaciół z redakcji „Christianitas” do przekonania mnie, że lepiej będzie zaproponować czytelnikowi rozłożoną w czasie publikację swoistej „trylogii o duszy polsko-rzymskiej” niż jeden tom objętością nawiązujący do dzieł szlachetnych polihistorów minionych epok.
Decyzja ta nie była prosta, ponieważ pokusa pisania grubych książek jest naprawdę wielka, a tym większa, że historia idei w pewnej przynajmniej mierze odwołuje się do tradycji twórczości polihistorycznej. Znakomicie to zresztą zobrazował Frank E. Manuel, jeden z ojców amerykańskiej historii idei, pisząc U źródeł nowoczesnego religioznawstwa; książkę przybliżającą czytelnikom m.in. wielotomowe dzieła zupełnie dziś zapomnianych autorów z zakresu łączącego religię, politykę, historię i rozmaite formy kultury.
Myśl o skróceniu niniejszej książki w pierwszej chwili nie była przyjemna. Kiedy jednak zdecydowałem się na rozpoczęcie przygody z trylogią, stały się widome wszelkie zalety tego rozwiązania.
Po pierwsze, oznacza to możliwość ukończenia książki o polskich sprawach w roku stulecia odzyskania niepodległości. Po drugie, daje możliwość dość świeżego jeszcze podsumowania obchodów tysiąc pięćdziesięciolecia chrztu Polski, a w tym kontekście kondycji naszej Ojczyzny i zżytego z nią Kościoła. Także podania na otwarcie nowego stulecia niepodległości materiału o źródłach i formie publicznego wymiaru polskości. Po trzecie, decyzja o rozłożeniu pracy na trzy części dała poczucie ulgi, że nie czeka mnie jeszcze dwu czy trzyletnia nieprzerwana praca po godzinach zawodowych obowiązków. Ten trzeci – psychologiczny aspekt – sprawił też, że książka może być lepiej dopracowana, nieco rozszerzona w stosunku do pierwotnego planu części pierwszej „dużej książki”, dziś in spe będącej „trylogią”. Roboczo więc ta książka przez ostatni ponad rok leżała na dysku mojego laptopa opisana jako „mała książka o Polsce”.
Jeśli chodzi o zakres tematyczny, to pozycja ta jest właśnie tym, co zawarte jest w tytule, czyli próbą opisania, w kontekście wydarzeń dawniejszych i nowszych, formy polskiej, czyli naszej dyspozycji, najlepszego dla nas sposobu istnienia w dziejach. Stara się też być wykładem zasad to dobre polskie życie określających. Tym sposobem i tymi zasadami jest tradycja chrześcijańska, która nie stanowi ideologii, nie jest „czarnym totalitaryzmem”, ale takim rodzajem ułożenia życia w naszym kraju, by Polacy różnych poglądów i przekonań mogli żyć w poczuciu sprawiedliwości oraz aby były jednocześnie zachowywane nienaruszone wartości nienegocjowalne, jak określił to papież Benedykt XVI. Zatem jest to książka o polskim sposobie realizacji dobra wspólnego.
Sięgam do chrztu, do Ewangelii, krytykuję współczesnych. Skoro krytykuję, to znaczy, że jest to też książka o naszej „niedyspozycyjności” w stosunku do formy „polskiej cywilizacji”. To także zatem książka o licznych chorych miejscach naszej duszy, o ślepych uliczkach duchowych poszukiwań i polityki.
Nie jest to jednak dzieło z zasady polemiczne, choć polemika jest często nieuniknioną formą przy pisaniu o niektórych tematach. W założeniu polemiczna ma być druga część „trylogii”. Ta, w której chciałbym podjąć dyskusję z polskimi ideologiami, z rozmaitymi przykładami „fantazji narodowej”, ale też działaniami, które uważam za szkodliwe dla Polski. Oznacza to rozwinięcie niektórych wątków z tej publikacji, ale także dodanie wielu innych, o których nawet tu nie wspominam, by ich nie zepsuć jakimś niedoważonym słowem. Zwieńczeniem całego cyklu powinien być pewien całkowicie pozytywny wykład tego, czym jest państwo katolickie, a zatem i szersze potraktowanie kwestii jedynie zasygnalizowanych w ostatnim rozdziale tej książki. Temat ten wręcz domaga się osobnego opracowania, ponieważ przynajmniej część liberalnej narracji o naszym kraju po 1989 r. utkana jest z lęku wobec katolickiej Polski. Czy jednak wszystkie te plany będą mogły dojść do skutku, zależy tylko od woli Bożej, przychylności wydawców i wytrwałości piszącego.