Polityczni wrogowie pułkownika Władimira Władimirowicza Putina zapadają na tajemnicze choroby. Zazwyczaj przytrafia im się to już po ucieczce z ojczyzny, kiedy mają nadzieję, że na Zachodzie nic złego ich nie spotka. Rosyjskie służby sięgają po trucizny, by pozbyć się niewygodnych ludzi – zupełnie jak w sowieckich czasach, z tą różnicą, że ludzie Putina mają do dyspozycji środki bardziej wyrafinowane niż onegdajsi zabójcy wysyłani przez Stanina, Chruszczowa czy Breżniewa. Do dziennikarzy strzela się w biały dzień, by nie było wątpliwości, że nikomu nie ujdzie na sucho pisanie prawdy o okrucieństwach wojny w Czeczenii albo o porachunkach między ludźmi władzy. Polityczni wrogowie chorują – latami, jak zatruty dioksyną w 2004 roku kandydat na prezydenta Ukrainy Wiktor Juszczenko – lub miesiącami, jak zmarły w 2006 roku po napromieniowaniu polonem na Zachodzie uciekinier, oficer Federalnej Służby Bezpieczeństwa, Aleksander Litwinienko. (fragment książki)