Opinia na temat książki Kontrakt Jacksona

Powiedzenie, że pierwsze spotkanie Bianki Hardwick i Jacksona Boudreaux było trudne, byłoby ogromnym niedopowiedzeniem. Kogo obchodzi, że jest dziedzicem wartego miliardy dolarów imperium alkoholowego? To nie daje mu prawa wtargnąć do jej restauracji, zażądać niedostępnego stolika i grozić jej personelowi. Może jest przyzwyczajony do tego, że dostaje to, czego chce od wszystkich wokół siebie, ale jeśli życie czegoś nauczyło Biancę, to tego, żeby nie kłaniać się żadnemu mężczyźnie, bez względu na to, jak wielką władzę myśli, że ma.
Jackson nie bez powodu ma przydomek „Bestia”. Zdobył reputację bogatego, trudnego do zadowolenia samotnika i nie zamierza tego zmieniać. Kiedy postanawia zbadać obiecującą restaurację, która wykorzystuje alkohol jego rodziny jako motyw menu, nie spodziewa się, że piękna i ognista Bianca słownie go skopnie, karmiąc go jednocześnie najpyszniejszymi daniami, jakie kiedykolwiek jadł…
Tak jak wskazuje tytuł jest to relacja slow burn. Ale zdecydowanie nie jest nudno! Wymiana zdań między kapryśnym i bogatym Panem Bestią, a ognistą, piękną szefową kuchni była równie pyszna, jak jedzenie przewijające się w całej opowieści. Dialogi są błyskotliwe i zabawne, dawno się tyle nie śmiałam czytając książkę. Bianca to kobieta z poczuciem własnej wartości, inteligencją, charakterem i ciętym językiem. Natomiast Jackson jest jak krem brulee - na górze twardy, a w środku mięciutki:)
Cała historia bardzo mi się podobała. Jedynym minusem była końcówka - zbyt pośpieszna i mało rozwinięta. Ale i tak warto sięgnąć po tę książkę, jest zabawnie, zadziornie, namiętnie, ale też życiowo i wzruszająco. Okładka trochę odstrasza, ale to jest romans w dobrym wydaniu!