Fragment: - O! Patrzcie! Kolędnicy do nas przyszli! - wykrzyknął radośnie ojciec i otworzył drzwi. Zaczął grzebać ręką w kieszeni, szukając portmonetki.
- A zaśpiewajcie coś, chłopcy, no wejdźcie, wejdźcie do środka - wykazał staropolską gościnność, a ja nie mogłam tego przerwać, nie byłam w stanie, ponieważ właśnie odjęło mi mowę i marzyłam, żeby ziemia rozpadła się w kawałeczki i to wszystko w diabły rozsypało się po Kosmosie.
- Przyszliśmy Marysię poprosić na Sylwestra - wymamrotał wreszcie Ciszewski, bo to właśnie oni, Ciszewski i Zbyszek, przyszli po mnie do domu, galowo, już po prostu na zabawę ubrani. Tak sobie umyśliliśmy, że będę miała większe szanse pójścia, kiedy dwóch poważnych chłopców po mnie wstąpi. Nie wiedziałam, że mój ojciec tak nic a nic nie wyznaje się na nauce o Polsce i świecie współczesnym. Nie chciałam od niego cudów, ale w końcu ojciec chodzi ulicami, bywa w kinie, ogląda telewizję i mógłby nareszcie wiedzieć, co się nosi na szyi i czole, i zauważyć, że długie włosy dotarły także i do nas.
- A zaśpiewajcie coś, chłopcy, no wejdźcie, wejdźcie do środka - wykazał staropolską gościnność, a ja nie mogłam tego przerwać, nie byłam w stanie, ponieważ właśnie odjęło mi mowę i marzyłam, żeby ziemia rozpadła się w kawałeczki i to wszystko w diabły rozsypało się po Kosmosie.
- Przyszliśmy Marysię poprosić na Sylwestra - wymamrotał wreszcie Ciszewski, bo to właśnie oni, Ciszewski i Zbyszek, przyszli po mnie do domu, galowo, już po prostu na zabawę ubrani. Tak sobie umyśliliśmy, że będę miała większe szanse pójścia, kiedy dwóch poważnych chłopców po mnie wstąpi. Nie wiedziałam, że mój ojciec tak nic a nic nie wyznaje się na nauce o Polsce i świecie współczesnym. Nie chciałam od niego cudów, ale w końcu ojciec chodzi ulicami, bywa w kinie, ogląda telewizję i mógłby nareszcie wiedzieć, co się nosi na szyi i czole, i zauważyć, że długie włosy dotarły także i do nas.