Uczeni od dawna snuli domysły na temat zaginionej biblijnej księgi, która – o czym niektórzy myśleli z lękiem, inni zaś z nadzieją – mogła naruszyć ustalony przed wiekami kanon Pisma Świętego, co więcej, zmienić nazbyt wiele w postrzeganiu samego chrześcijaństwa. Owego tekstu jednak nie odnaleziono… aż do dziś.
A wszystko zaczęło się od kilku kart wyrwanych z jakiegoś starożytnego kodeksu, na które trafiono w starożytnej Pelli, wchodzącej niegdyś w skład Dekapolu. Owe zapiski na pergaminie, służące jako przekładki w liturgicznej księdze, potwierdziły tylko to, że w biblijnym kanonie brakuje przynajmniej… dwóch istotnych, ba, fundamentalnych elementów.
I znów Jonathan Weber, znany harwardzki archeolog, w obliczu być może największego odkrycia w historii Kościoła staje przed dylematem: czy ujawnić przed światem odkrycie, które odmienić może wszystko? Decyzja nie jest łatwa, na szali stawia nie tylko naukową karierę i reputację, ale także własne życie.