Książka poruszyła temat zaginięcia dziecka. Mimo iż minęło już piętnaście lat, odkąd Klaudia zaginęła jako nastolatka, jej matka wciąż nie potrafi się pozbierać. Przestała wychodzić z domu, a jedyną drogą do normalności było okno prze które każdego dnia wyglądała z nadzieją, że córka wróci. Dokładnie wiem co przeżywała, gdyż moja dobra znajoma, która już nie żyje, również straciła w ten sposób syna. Poszedł na wojnę obiecując, że wróci i choć mijało wtedy przeszło dwadzieścia lat, ona wciąż każdego dnia za nim czekała. Zupełnie jak bohaterka z tej książki zamknęła się na świat, ograniczyła kontakty, gdyż nie mogła słuchać jak każdego dnia każdy ją żałował. To w ogóle jej nie pomagało, wręcz dobijało każdego dnia coraz bardziej. My czytamy tutaj o czasie, kiedy większość pogodziła się z jej stratą, a własna matka tylko ją dobija. Przychodzi do niej tylko w dzień urodzin i prawi wyrzuty, zupełnie nie biorąc pod uwagę jej straty. Bardzo chciałam wierzyć, że ta postawa była tylko na potrzeby tej książki.
Mąż Magdy był tutaj osobą bardzo zagadkową. Niby widziałam, że kocha swoją żonę, ale do końca mu nie wierzyłam. Jeśli nie miał przed nią tajemnic, to dlaczego zamykał gabinet na klucz? Czemu niekiedy pytanie o zdradę bagatelizował, nie odpowiedział na nią, a później gorąco jej zaprzeczał. Biedna aż poprosiła swoją dawną przyjaciółkę, by go śledziła. Był tam moment przed połową książki, kiedy ona go z kimś widziała, ale ten wątek później został zatarty. Rozpoczęła się sprawa zamkniętego gabinetu, rozmowa z dziennikarzem, który brał udział w sprawie zaginięcia. Co ciekawe jej mąż zupełnie inaczej przedstawił ich córkę. Według niego była kimś złym, według niej, prawdziwym aniołem, choć nie przytacza nam scen, które by potwierdziły jakąkolwiek wersję któregokolwiek z nich. Przed połową książki sprawa bardzo przyspiesza, gdyż wychodzi na to, że ktoś widział jej córkę w niezbyt miłej sytuacji. Rodzą się zatem pytania, czy to faktycznie była ona, czy może ktoś bardzo do niej podobny? Jeśli ona, to dlaczego przez tak długi okres czasu nie dawała znaku życia, skoro Magda tak strasznie za nią tęskniła? Dlaczego jej mąż niekiedy wypowiadał się o niej lekceważąco? Czemu tak naprawdę zerwała wszelkie kontakty z ludźmi? Czy możliwe, by leki uspakajające podziałały na jej zanik pamięci? Czego nam tu postacie nie mówią? Dlaczego nie ma tu osoby, która wydawałaby się całkowicie szczera? Każdy chce dla kogoś dobrze, nawet nowa sąsiadka Magdy wciąż była dla mnie wielkim znakiem zapytania. Szczerość zrobiła tu sobie wolne, a później chyba się zgubiła.
Spodobała mi się ta książka, bo dobrze oddała emocje matki, która tęskniła za swoim jedynym dzieckiem. Zagadkowe postacie tylko ją dla mnie ubarwiły. Lekko mi się ją czytało, postacie miały cechy przodujące i zadziwił mnie jej koniec. Ja ją bardzo polecam!