Klub zrzeszający dwie rodziny, mający tradycje od kilku pokoleń, a wyróżniony jest tu dlatego, gdyż temat bezpośrednio dotyka obu stron. Najbardziej dwojga ludzi postępujących wbrew zasadom i rozsądkowi ulegając własnej fascynacji. Ona - mężatka, on - syn przyjaciół, student i historia niespiesznie posuwająca się na przód, przeplatana wspomnieniami bohaterów, nawiązaniami do tradycji miejsc i obu rodzin.
Wyczuwalna sielankowość opisywanego miejsca, toczącego się życia lat 60-tych i pomimo dokonywania ważnych, życiowych wyborów nie jest to lektura przekonująca, żeby móc ją potraktować jako wielce istotną. Chociaż... nie ma tu moralizowania, podpowiadania bohaterom co winni, a czego absolutnie nie powinni, przychodzi za to wybaczenie. Senność opowieści nadaje całości rytm, który nie każdego zadowoli.
Przeciętna opowieść na jedno popołudnie. Jak najbardziej wiarygodna w zdarzenia, ale napisana jakby w wakacyjnej przerwie, gdzieś na urlopie. I chyba w takim momencie czytelnik powinien sobie ją zaaplikować, nie licząc na wielkie emocje.