Treść tej na wskroś sentymentalnej opowiastki mówi o osieroconym dziecku – tytułowej Elizabeth (w polskiej wersji Elżuni), która wychowywana była we Francji (jak mówi polski przekład, w normandzkim zamku) przez na wskroś religijną, aby nie rzecz zdewociałą ciotkę Klotyldę, która mimo iż pochodziła z wyjątkowo majętnej rodziny, życie swe spędziła w ubóstwie, poświęcając się pracy na rzecz innych. Będąc świadkiem jej śmierci (której opis przywodzi na myśl prozę gotycką uprawianą namiętnie jeszcze na przełomie XVIII i XIX wieku) dziewczę poprzysięga sobie, iż będzie żyło tak jak podziwiana przez nie krewna. Tymczasem opieka nad dziewczynką przypada panu de Rochemont – staremu kawalerowi z Nowego Jorku, który krytycznie wypowiada się o ciotce Klotyldzie, nie pochwalając jej dotychczasowych metod wychowawczych. Dziewczynka boi się go i unika za wszelką cenę, postanawia również speniężyć przekazany jej przez ciotkę majątek – rodowe klejnoty; żaden amerykański sprzedawca nie godzi się jednak na odkupienie precjozów od niepełnoletniej i cała przygoda z próbą sprzedaży dziedzictwa kończy się tragicznie: naiwną dziewczynkę napastuje nowojorska biedota, kradnąc jej ciepłe ubrania. Zmarzniętą i ledwo żywą siostrzenicę odnajduje w końcu pan de Rochemont, który sprowadza do swego domu przyjaciela, doktora Norrisa; przy jego pomocy udaje się dziewczynkę przywrócić do zdrowia i sprawić, aby by jej dalsze wychowanie przebiegało w równowadze pomiędzy pracą i zabawą. Misja ta kończy się sukcesem, jako że Elżuni „przybyła (...) wesołość, której dawniej nie znała, wesołość niczym niezamącona, bo płynąca z czystego sumienia”.