"Klątwa opali" to takie połączenie magii, mordobicia i machinacji rodem z przestępczego półświatka. Trafiłam na nią zupełnym przypadkiem.
Książka napisana jest w formie pamiętnika nastolatki, Rebeki Cooper, której marzeniem jest wstąpienie do gwardii. Dziewczyna trafia pod opiekę zawodowych gwardzistów i trafia na trop porywacza dzieci zwanego Wężem Cienia oraz próbuje rozwikłać zagadkę dziwnych morderstw w jednej z dzielnic.
Opowieść, chociaż jej poszczególne elementy są żywcem skopiowane z podobnych powieści, ma potencjał. Czytałoby się ją o niebo lepiej, gdyby wydarzenia nie były opisywane w formie pamiętnika. A tak - mówiąc wprost - bzdetów tam sporo. No i zapychaczy bez których spokojnie można się było obejść. W połowie miałam ochotę dać sobie święty spokój, ale kryzys pokonałam i książkę dokończyłam. I dobrze, bo końcówka (dosłownie) jest bardzo interesująca.
Co do bohaterów - dość szybko o nich zapomnę. Nikt nie wywarł na mnie piorunującego wrażenia. Przeciwnie, część - z narratorką na czele - działała mi na nerwy.
Książka dla młodszego i naiwniejszego czytelnika. Chociaż lektury nie żałuję to raczej nikomu bym jej nie poleciła. Są lepsze.