Zapewne nieraz odwiedzili Wasz dom świadkowie Jehowy. Jak wtedy reagujecie? Ja staram się być miła, uprzejma choć nie znoszę, gdy ktoś obcy próbuje mnie do czegoś namawiać, tłumaczyć jakąś prawdę objawioną. Wolę sama sobie zadawać pytania powstałe w wyniku przeczytanych książek, doświadczeń i szukać na nie odpowiedzi. Autor w „Klatce” jasno pokazuje, że takie podejście jest wśród członków wspólnoty niedopuszczalne. Samodzielne myślenie, zadawanie pytań – tego robić nie wolno. Wolna wola, wyciąganie wniosków – tak, jeśli są one całkowicie zbieżne z wnioskami Ciała Kierowniczego. Pytania na zebraniach wypowiadający się poznają wcześniej, a odpowiedzi na nie trzeba się nauczyć, przyjąć i nie podważać. Brzmi absurdalnie? Przerażająco? Dla mnie tak. Jak w takim razie wytłumaczyć to, że ludzie się na to godzą? Nie widzą, że to jawna manipulacja? Autor wyjaśnia, że dużą role odgrywa tutaj strach przed wykluczeniem ponieważ wiąże się ono z utratą kontaktów z rodziną i znajomymi. Duża część tej książki skupia również na temacie biblii, a konkretnie na jej fałszowaniu na potrzeby wspólnoty, tak, aby wpajać jedyny słuszny światopogląd świadkom Jehowy.
Muszę przyznać, że trochę męczyło mnie to, że autor krąży wciąż wokół tych samych zagadnień. Liczyłam na to, że dowiem się więcej o zwyczajach, zakazach, przywilejach członków organizacji. Myślę jednak, że dla zainteresowanych tematem będzie to wartościowa pozycja. Trochę reportaż, trochę pamiętnik człowieka będące...