Zapewne nic odkrywczego na temat tej książki nie napiszę, ponieważ doskonale jest znana polskim czytelniczkom, z uwagi na fakt, że po raz pierwszy w naszym kraju została wydana w 2012 roku i wznowiona na prośbę wielbicielek twórczości Sarah Jio w 2014 r. Według fanek jest to najlepsza w karierze autorki, trzecia z ośmiu napisanych przez nią powieści, a skąd zaczerpnęła pomysł na taki tytuł i fabułę, dowiedziałam się na zakończenie lektury.
Nie po raz pierwszy sugeruję się opiniami czytelników i dzięki temu natrafiam na pozycje naprawdę godne uwagi. „ Jeżynowa zima „, to jedna z tych książek, gdzie niepostrzeżenie przekracza się granicę i już nie można oderwać się od czytania. Bez wątpienia historia stworzona przez autorkę dzięki niezwykłemu językowi i budowaniu napięcia, zaangażowała mnie niczym dobry kryminał. W meteorologicznym żargonie termin jeżynowa zima oznacza gwałtowny, ale przejściowy spadek temperatur i towarzyszące temu opady śniegu w maju. Właśnie ta anomalia pogodowa jest początkiem niezwykle wciągającej historii dwóch bohaterek, współczesnej Claire i żyjącej w latach trzydziestych XX wieku Very. Pozornie obce sobie kobiety, niemające ze sobą nic wspólnego, ale jak się później okaże ich losy są nierozerwalnie połączone,gdyż obie boleśnie przeżywają utratę dziecka. Dwie dramatyczne historie, które przeplatają się wzajemnie. Absorbujący romans, liczne tajemnice rodzinne, w których kłamstwo łączy się z prawdą.
Zwykle dwutorowo prowadzona akcja przechyla się na którąś stronę, rzadko autorowi udaje się zachować równowagę, natomiast Sarah Jio płynnie manewruje pomiędzy dwiema płaszczyznami czasowymi, stopniowo odkrywając historię Very, która zazębia się z losami rodziny męża Claire.
Autorka świetnie oddała klimat lat trzydziestych dwudziestego wieku, pisząc o wielkim kryzysie i związanym z nim głodem, nędzą oraz walką o każdy cent, w taki sposób, iż miałam wrażenie, że uczestniczę w rozgrywających się wydarzeniach.
Akcja niesamowicie wciąga, ale w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że zabrakło mi tego czegoś. Temat przedstawiony przez autorkę jest poważny i powinien być przesycony emocjami, gdyż mowa o ogromnej rozpaczy matki po stracie dziecka. Historia jest bardzo ciekawa i intrygująca, nie mniej jednak potraktowana zbyt prosto i lekko. Trochę szkoda, bo fabuła ma potencjał, ale zabrakło mi odpowiedniej dawki dramatyzmu, bo przedstawiona jest w szybki i powierzchowny sposób.
Autorka twierdzi, że „ Jeżynowa zima „ jest w całości zainspirowana doświadczeniami, które zdobyła, jako matka. Żadna matka nie powinna nawet próbować wyobrażać sobie bólu po stracie dziecka i nie może sobie go wyobrazić dopóki sama nie doświadczy takiej tragedii. Pewnie się czepiam i powinnam poczuć większe emocje po przeczytaniu skądinąd dobrej literatury kobiecej na przyzwoitym poziomie, gdyż sama doświadczyłam takiej straty, a może właśnie, dlatego odebrałam tę książkę w taki sposób. To jedyne moje zastrzeżenie, bo całość mi się podobała. Przeczytałam ją z przyjemnością i dużym zainteresowaniem, w niesamowicie szybkim tempie. Oczywiście nie muszę jej polecać, bo czytelniczki znają tę historię i kochają.
„ Matkom na całym świecie – zwłaszcza tym, które musiały pożegnać swoje dzieci „