Ludobójstwo w Ruandzie, masakra Tutsi: zdaje się, że o tym wiemy... Ta książka nam to uświadamia. Poznajemy horror widziany oczami czternastoletniej dziewczynki, która miała szczęśliwe, spokojne dzieciństwo, zanim nastał czas prześladowań, nienawiści i terroru. Jak odnaleźć się w życiu, kiedy było się świadkiem zabójstwa własnej matki, młodszego brata, kuzynów i przyjaciół? Jak zapomnieć trzask łamanych kości, widok ciężarówek, do których wrzuca się jak popadło zmarłych i żywych? W sposób pełen godności, bez niepotrzebnego patosu (fakty mówią same za siebie) Annick Kayitesi wciąga czytelnika w opowieść o świecie, który ogarnęło zbiorowe szaleństwo. Annick należy jednak do szczęśliwców, którzy ocaleli. Po stu dniach mordów, które pogrążyły cały kraj w chaosie, udaje się jej przybyć do Francji. W nowych warunkach ruandyjska sierota doświadcza nowych ran, rasizmu, złego traktowania, ale to jej nie zniechęca. Mając dwadzieścia pięć lat, po ukończeniu studiów na wydziale nauk politycznych, opowiada w swej książce o tym, co przeżyła. Pisze nie tylko po to, aby uczcić pamięć swoich najbliższych, ale także po to, aby dać świadectwo nadziei.