Po świetnej opowieści o Kuźnicy i równie dobrej o Juracie, tym razem autorka mnie rozczarowała. Nie umiała napisać pozycji równie ciekawej i wciągającej, niektóre teksty i anegdoty powtarzały się z "Juraty", nawet zdjęcie Magdaleny Samozwaniec z ojcem - raczej nie pasujące do tej akurat książki, bo Wojciech Kossak Jastarni nie lubił i w niej nie bywał.
Mam wrażenie, że niektóre rozdziały zostały napisane w celu dopchania tekstu do zamówionej ilości stron - bo chyba niewiele osób jest zainteresowanych szczegółową listą księży działających w jastarnickim kościele.