Kto nigdy nie robił postanowień noworocznych, które w lutym przestawały mieć sens? Wyznaczanie sobie celu to niekiedy cięższa praca niż sama realizacja założeń. Bolesna prawda i rytm codziennego życia często nie pozwalają nam na osiągnięcie wyznaczonych założeń, co powodu poczucie żalu, rozczarowanie i jeszcze potęguje uczucie straconego czasu. W narzekaniu jestem mistrzem, mogłabym teraz narzekać przez kolejne trzydzieści linijek tekstu, a co by z tego wyniknęło, każdy wie. Nic.
Znalezienie sposobu na zrealizowanie założeń noworocznych i zmianę przyzwyczajeń to wiedza warta każdej złotówki. Teraz niespodzianka! Można kupić ją w przystępnej cenie inwestując w książkę „Jak być szczęśliwszą, zdrowszą i piękniejszą” wydawnictwa Muza. Bardzo lubię poradniki, jednak pierwszy zgrzyt pojawił się z powodu autorek, są one amerykankami. Jennifer Ashton i Sarah Toland stworzyły w swojej książce tak przyjazną atmosferę, że nie doprowadziły mnie do szału opisy amerykańskiej rzeczywistości. Z jakiego powodu czepiam się o pochodzenie autorek? Niestety tryb i tempo życia różnią się diametralnie, w tego typu książce, która ma pomóc mi wypracować nowe nawyki związane między innymi ze świadomym odżywaniem się, ważne są warunki życiowe w jakich funkcjonujemy. Dla przykładu wystarczy podać godzinę spożywania obiadu, w przypadku autorek były to godziny wieczorne, okolice osiemnastej, w moim przypadku są to okolice piętnastej. Ciężko więc przełożyć wszystkie „rady” zawarte ...