Już to kiedyś pisałem, ale jako wierny kibic swojej drużyny od przeszło 30 lat uwielbiam książki o tematyce około futbolowej. Tutaj mamy spojrzenie na subkulturę kibiców od strony policjanta próbujących infiltrować światek angielskich chuliganów lat 80. Książkę czyta się naprawdę nieźle. Napisana została bardzo prostym językiem, więc kartki właściwie przewracają się same. Tylko że niestety, gdzieś tak w drugiej połowie, zaczyna z lekka nużyć. Od pewnego momentu każdy rozdział zaczyna być prawie identyczny. Umawianie się na mecz, sam mecz z ewentualnymi „przygodami” około futbolowymi, zakończenie w pubie, czyli w większości wypadków uchlanie się do nieprzytomności i spisywanie raportów dla przełożonych. Oczywiście w międzyczasie nasi bohaterowie muszą się użerać z aparatem urzędniczym, walczyć o środki finansowe, lokum, przykrywki, żeby nie zostać rozszyfrowanym itp. itd. Do tego dochodzą kłopoty osobiste związane z wykonywanym zadaniem. Mnie osobiście ciężko się było identyfikować z głównym bohaterem-policjantem. Nie przepadam za smutnymi panami, więc po cichu liczyłem na szybkie ich rozszyfrowanie. Zakończenie też nie było jakieś spektakularne, wręcz takie jakieś nijakie. Nie towarzyszy też opowiadanej historii jakieś większe napięcia, jak to często bywa w tego rodzaju książkach. Nie czuć tu jakiegoś zagrożenia towarzyszącego bohaterom. A nawet jeśli już jest jakaś tego namiastka, to autor nie potrafił tego opisać w taki sposób, żeby człowiek z nerwów obgryzał paznokcie. Jest to typowy reportaż, gdzie w większości dominują suche fakty. Generalnie, jeśli ktoś widział kilka filmów brytyjskich o tej samej tematyce, to tutaj nie znajdzie niczego nowego. Chociaż fanom gatunku jak najbardziej polecam.