Myślę, że to jak odbierzemy tę książkę i jakie wywoła ona w nas emocje jest kwestią bardzo indywidualną. Moim zdaniem "Inward. Podróż w głąb siebie" to pozycja trochę banalna i jak dla mnie zbyt prosta.
Jest to dwujęzyczny zbiór poezji, który mówi o odnalezieniu siebie, samoakceptacji, miłości do siebie samego. O tym, że by móc kochać kogoś innego, najpierw trzeba w pełni zaakceptować i pokochać siebie.
Na kartkach tomiku znajdziemy bardzo minimalistyczne, czarno-białe rysunki, które fajnie współgrają z jego zawartością i niewątpliwie dodają mu uroku. Wiersze w większości są bardzo krótkie, niektóre ograniczają się dosłownie do 3-5 wyrazów. Po za tym na kartkach z lewej strony mamy wersję angielską, a z prawej polską, więc mimo że książka ma dobrze ponad 400 str. czyta się ją bardzo szybko. Właściwie bez większych problemów można skończyć ją za pierwszym podejściem.
Jeśli miałabym przyrównać "Inward. Podróż w głąb siebie" do czegoś starszego i popularnego, to na pewno wspomniałabym o "Mleko i miód" Rupi Kaur. W moim odczuciu ten drugi tomik wypada zdecydowanie lepiej, bardziej się z nim utożsamiam. Natomiast nie mogę powiedzieć, że "Inward.." jest całkowicie zły, bo przyznaję, że część wierszy również trafiło do mojej galerii w telefonie, tak by mieć je zawsze przy sobie i w każdej chwili móc do nich wrócić.
Tak jak wspomniałam na początku, tę pozycję każdy odbierze inaczej. W zależności od tego w jakim momencie życia aktualnie się zna...