Inne życie? Jakie ono powinno być? Czy to, które mam teraz nie wystarcza? W ostatnim czasie nie tylko lektura książki Jodie Chapman pokazała mi, że czasami warto się zatrzymać, zastanowić nad własnym życiem. Że nie jest to coś, co zostało nam darowane na zawsze. Jeden dzień, jeden moment i wszystko może pęknąć jak bańka mydlana.
Z książkami z imprintu Echa mam dwa bieguny — albo książka jest od początku do końca bez sensu, albo od początku do końca mnie zachwyca. Nie miałam do tej pory niczego pośrodku. Inne życie jest pierwszą taką powieścią, którą mogłabym w taki sposób umiejscowić.
Czy mnie zachwyciła? Nie powiedziałabym. Może na siłę dopatrywałam się w niej podobieństw do Love, Rosie. Dwoje młodych ludzi, których do siebie ciągnie. Życie ich rozłącza, potem znowu łączy i tak w kółko.
Czy mnie rozczarowała? Tego też bym nie powiedziała, ponieważ historia Nicka jest poruszająca, a Anny trudna. Po prostu.
Książki z tego imprintu to na ogół ciężkie lektury. Nie tylko objętościowo, ale przede wszystkim tematycznie. Poruszają trudne tematy, nie zawsze wygodne. Jodie Chapman w swojej książce poruszyła nie tylko kwestię miłości i rozterek wokół niej, ale również trudne dzieciństwo, religię i samo postrzeganie świata przez różne pryzmaty.
Inne życie to książka, o której nie można powiedzieć — tak czytaj ją, koniecznie. Albo też — nie, absolutnie jej nie czytaj, to szajs. To historia, o której należy samemu wyrobić sobie własne zdanie. Dlaczego? Ponieważ każdy z nas ma różne poglądy na niektóre sprawy, chociaż moim zdaniem — już teraz wiem — nie należy odkładać niczego na później, ponieważ tego "później" może nie być.