Huzarzy, pomimo kilku ponawianych szarż, nie zdołali zagrozić tyłom polskiej piechoty w Iganiach i działom Bema. Udaremniły im to ziejące ogniem karabinowym czworoboki 1.ppl, a przede wszystkim szarże szwadronów 2.puł., których nie zdołały powstrzymać kule z 2 dział rosyjskiej artylerii konnej. Wyrywały one całe rzędy ułanów, gdyż strzelały w ich lewą flankę. Oficer rosyjskiego pawłogradzkiego phuz., Baturlin, z podziwem patrzył, jak polscy kawalerzyści szybko zamykali wyrwy i kontynuowali atak, zachowując zwarty szyk. Prowadził ich do boju sam gen. Kicki, osłaniany przez swoich podkomendnych rąbiących każdego przeciwnika, który chciał zbliżyć się do ukochanego generała. Kicki przyznał w liście do żony, że "tak latali otaczając mnie, żem się zniecierpliwił".