Zastanawia mnie jak autor to zrobił, że historia nie jest prowadzona szybko, choć książka nie jest gruba. W jaki sposób umieścił tyle dokładnych opisów, początków znajomości głównego bohatera z innymi, dokładnych miejsc gdzie przebywa, dobrze dobranych porównań, a i tak jego życie toczy się jakby naszym rytmem. Naprawdę mnie to dziwi, bo nie ma tu miejsca na zatrzymanie, lub bieg opowieści na złamanie karku. Dodatkowo bardzo dobrze się ją czyta, emocje postaci przechodzą na nas. Ma średniej ilości ozdobniki, które zapadają w pamięci. Znamy prawdziwe uczucia postaci i wiemy, że wiele rzeczy ukrywają. Boją się być sobą, gdyż żyją w przekonaniu, że ktoś ich nie zaakceptuje. Mickey niby chce kontynuować tradycję rodzinną, ale my wiemy, że to bardziej marzenie jego pokolenia, niż jego własne. Nie lubi sprawiać przykrości innym, dlatego trudno mu w danej sytuacji obiektywnie się zachować. Jeśli wybierze swoje marzenia, rodzina będzie zawiedziona. Jeśli zrobi jak chcą, wie, że nie będzie szczęśliwy. I choć oba wyjścia są uzasadnione, to jednak dopiero czytając o nich, czytelnik widzi, jakiego powinien dokonać wyboru. Uczymy się na jego błędach i to mi się bardzo tu podobało. Mniej ważna była dla mnie treść, gdyż widziałam przesłanie książki. To nie jest pusta opowieść, dlatego tym podbiła moje serce. Zauważyłam, że autorzy wielokrotnie pod warstwą zwykłych opowiadań ukrywają głębsze myśli, jakby chcieli, by opowieść nie zagłuszyła przekazu. Tak właśnie tutaj było. To książka nieco sportowa, określam tak pozycje, kiedy bohaterzy uprawiają jakiś sport, w tym przypadku jest to hokej. Dla jednych zwykła gra, lecz dla nich bardzo ograniczony świat, gdzie nie tolerują osób biseksualnych. Tu nawet nikt nie próbuje zrozumieć takich osób, nie chcą mieć z nimi kontaktu, bo... No właśnie. Dlaczego ich nie tolerują? Jak sądzicie, czy autor rozwinął ten wątek? Książka porusza tu temat rywalizacji i zazdrości. Uczucia bywają zmienne, w jednym przypadku ktoś kogoś nienawidzi, a tak naprawdę rośnie tu fascynacja nim. Dlaczego tak się dzieje? Czy powodem jest tylko to, że co zakazane, podobno smakuje najlepiej? Czy może niekiedy ktoś musi uświadomić nam, że jesteśmy kimś więcej, tylko dotychczas nie było okazji, by to pokazać, czy też ujawnić? Wiele osób niekiedy musi zrobić coś źle, by w konsekwencji ujrzeli, że złe faktycznie jest złem. Że po upiciu jest kac, a pamięć potrafi być zawodna. Mówią, że pijany prawdę ci powie. Alkohol przyćmiewa mózg, który nie jest w stanie stworzyć kłamliwego obrazu. Dlatego mówi prawdę. Jak sądzicie, czy ta teza będzie tu miała swoje poparcie?
Podsumowując, uważam, że to wartościowa pozycja dla tych, którzy oczekują od książki czegoś więcej niż tylko wymysłu literackiego. Ze swojej strony bardzo ją polecam!