Kolejna książka Marcina z Frysztaka i kolejne miłe zaskoczenie. W "Historii bez domu" poznałam starszego bezdomnego i 18-letniego chłopaka imieniem Młodość. Chłopak codziennie spotyka się z bezdomnym. Obydwoje czerpią z tego duchowe korzyści. A przy nich i my możemy się dużo nauczyć. Autor tą historią pokazuje nam, że w każdej życiowej sytuacji można odnaleźć drogę do Boga.
Miło było patrzeć, jak bezdomny przechodzi prawdziwą przemianę. Kiedyś miał rodzinę: żonę i synów, dobrą pracę i dach nad głową. Życie jego potoczyło się fatalnie. Stracił wszystko, nawet dach nad głową. Stał się bezdomnym alkoholikiem. Czy uda mu się opamiętać?
Czasami trzeba upaść na samo dno, żeby móc się wzbić do góry jak anioł.
Autor ustami staruszka pięknie wyjaśnia między innymi takie pojęcia jak: wolność, przyjaźń i tęsknota.
Czas akcji tej historii to 02.12-01.01. Przekonacie się, jak bezdomni radzą sobie z prawdziwym mrozem i głodem, gdzie się myją i leczą. Czy bezdomni umieją prosić o pomoc, czy tylko proszą o datki przed sklepami?
Wiem, że życie może się różnie ułożyć, ale część bezdomnych ląduje na ulicy z własnej winy. Część z nich udaje tylko bezdomnych i żebrze o pieniądze pod sklepami. W UK niestety jest mnóstwo takich osób. Nawet się kłócą, że jeden z nich dostał pieniądze, a drugi nie. Ja zamiast pieniędzy, które głównie przeznaczają na alkohol, wolę kupić bułkę czy wodę i to im podarować. Lepiej na tym wyjdą.
A wy co myślicie o bezdomnych, którzy żebrzą pod ...