My name is Catherine Parr.
Z pierwszego zdania dowiadujemy się, kto jest narratorem opowiadania: ostatnia, szósta żona Henryka VIII, która go przeżyła. Właśnie odbył się pogrzeb, a ona znalazła listy poprzednich żon do króla i czyta je swej nowej służce, która jest jeszcze dzieckiem...
Fabularyzowana opowieść, z której w niewielu słowach ale w interesujący sposób możemy się czegoś dowiedzieć o słynnym władcy, stosunkach społecznych i pozycji kobiet w Anglii doby Odrodzenia, choć kto się interesuje historią, będzie pewnie wszystko wiedział, no i nie jestem pewien, czy na przedstawione stosunki kobiety-mężczyźni nie wpływa bardziej dzisiejsza perspektywa i wyobrażenie autorki o tamtych odległych czasach. Ale tu chodzi głównie o trening językowy, a do tego książeczka nadaje się znakomicie - zgrabny zabieg fabularny i nawet interesująco opowiedziany. Oczywiście intryga jest wymyślona. Autorka utrzymuje, że w owych czasach król miał władzę absolutną i mógł zrobić wszystko: Anglicy nie mieli nic do powiedzenia. Królowi nie można było odmówić... Podobnie miało to wyglądać w alkowie i, zdaje się, nie tylko w królewskiej. Pojawiający się w opowiadaniu wujek Katarzyny Parr, mimo że uprzejmy, roztacza aurę bardzo arbitralnego, nieznoszącego sprzeciwu i nieufnego wobec kobiet samca. A wszystkie te żony były, ach, jakie biedne, niewinne... Hm, prawda czy fałsz? W każdym razie w tym opowiadaniu wszystkie wychodzą na ciężko wystraszone (również Anna Boleyn), choć ...