Pewnego wieczoru, około godziny dziewiątej, na dworcu w
Lozannie wysiadła z pociągu drobna, nieśmiało wyglądająca
dziewczynka. Przystanęła na chwilę i rozejrzała się dokoła oszołomiona. U jej stóp stała walizka i zwinięty w rulon pled, a pod pachą trzymała futerał ze skrzypcami. Heidi - bo tak miała na imię - przyjechała z małej wioski Dorfli położonej wysoko w Alpach. Mieszkał tam w starym domu jej dziadek wraz z doktorem. Obaj
pragnęli, aby Heidi zakończyła edukację w dobrej szkole.
Została więc wysłana - kosztem wielkich wyrzeczeń - na modną pensję, którą ukończyła właśnie jej przyjaciółka Klara. Podróżowały dotąd razem i gdy pociąg jeszcze sapał i dyszał parą, Klara wychyliła się z okna i uśmiechnęła. Była tak świetnie zorientowana w szkolnych
sprawach, że Heidi gorąco pragnęła, aby przyjaciółka
pozostała z nią jeszcze jeden semestr. Być może starsza
dziewczynka odgadła te myśli, bo ze wszystkich sił starała się być pogodna i mówiła tak głośno, by zagłuszyć hałas lokomotywy...