Z pewnością w historii filozofii są chwilę, których nie można poddać w wątpliwość. Pozbawić filozofię Platona, Arystotelesa, Kartezjusza czy Kanta oznaczałoby ściąć jej głowę. Czy to samo można powiedzieć o Georgu Wilhelmie Friedrichu Heglu (1770-1831)? Wielu podkreślało ciężar niektórych tez heglowskiej dialektyki, jak przykład tego, co zwykł nazywać "czułością wobec rzeczy świata". Polegała ona na przekonaniu, że możliwa jest różnica bez opozycji w stosunku do tego, od czego dana rzecz się różni; że równość między tym, co różne może stanowić punkt wyjścia, a nie punkt docelowy i że sprzeczność jest nieuchronna. Jednak wybitni myśliciele twierdzili, że heglizm jest jedynie niejasną dygresją w historii filozofii.Mimo to nawet zagorzali przeciwnicy Hegla nie mogą odmówić zasadności lektury jego dzieł, ponieważ ich zdaniem Hegel jest jak choroba zakaźna, która każdy człowiek musi przeżyć. I tak, za ostrą krytyką, jak wyszła spod pióra Bertranda Russela czy Michaela Faucaulta, kryje się przekonanie, że bieg filozofii sam prowadzi do tego momentu, którym jest Hegel i dlatego wyrównanie rachunków z tym myślicielem jest równoznaczne z tym, że filozofia wyrównuje rachunki z samą sobą.