Kolejny powrót, powtórka, jakoś mi początek roku nie służy. Ale powtórka przyjemna, choć późniejsze książki autorki uważam za mniej udane, to przy tej bawię się całkiem nieźle.
Opowieść kręci się wokół trzech sióstr (tytułowych harpii), ich siostrzenicy, chrzestnej babci z Ameryki i morderstwa. Z całego tego inwentarza najciekawszym elementem są Felicja (czytałam gdzieś, że jej pierwowzorem była Alicja, jeśli tak, to była okropna!), Sylwia i Melania - czyli wychowujące Dorotkę ciotki. Są bystre (no, może poza Sylwią), inteligentne, złośliwe, dogryzają sobie i otoczeniu i robią to w taki sposób, że mogą nawet budzić pewien podziw.
Motyw bogatej spadkodawczyni - to coś nowego w twórczości autorki, nie jest kliszą z innych powieści, więc ma pewien urok.
Dorotka... cóż, jakoś za Dorotką nie przepadam, w ogóle w późniejszych powieściach Pani Joanny te młode kobiety - Dorotka, Justynka, Elunia - takie zdrobniałe, takie jakieś rozmamłane, bez ikry, którą miały choćby Tereska i Okrętka. No ale jest Dorotka, stłamszona przez ciotki poliglotka znająca 14 języków (chyba autorka była nieco zafiksowana na tej kwestii), przypadkiem poznany sympatyczny taksówkarz, oraz postać powtarzająca się w innych powieściach - tu Marcinek, a w "Kocich workach" i "Byczkach w pomidorach" chyba jeszcze bardziej przerysowany Marianek - skupiony wyłącznie na sobie i jedzeniu, niezdolny do myślenia, a tym bardziej do wykonania sprawnie konkretnego zajęcia. Całe to towarzystwo kręci się wo...