O ile pomysł wyjściowy wypada nie najgorzej, gdzie prawiczek myśli o pierwszej przygodzie łóżkowej czy pierwszym pocałunku - dostajemy to, czego się obawiamy. Czyli straszliwie przerażonego chłopca, który na kontakt z dziewczyną reaguje alergicznie. Japońska popkultura to katorga dla przeciętnego samca. Znowu powtarza się historia, którą opisywałem przy innych ,,dziełach sztuki''. Dlaczego młodzi mężczyźni są przedstawiani jak słabeusze, co zachowują się histerycznie, mają kompleksy, a na widok płci przeciwnej mdleją z zachwytu? Co to, jakaś przekrzywiona moda? A wystarczyło wpleść niewinną wakacyjną miłość, dorzucić bohaterowi skromność, lekkie wycofanie społeczne albo, dajmy na to skrzywienie uczuciowe, cokolwiek, żeby czytelnik nie czuł się zagubiony i zażenowany podczas cyrkowego pisarstwa Ueno.
Nie powiem, że byłem całkowicie wyłączony podczas lektury, ale wałkowanie tematu o chłopakach, którzy sobie nie radzą z relacją intymną czy nie potrafią porozmawiać luźno z dziewczyną jest już, na moim etapie, obnażająco słabe i wtórne. Powtarzanie kiepskich dowcipów albo seksualnych aluzji, to dobre dla nastolatków z gimnazjum, a nie dla dorosłych mężczyzn, którzy coś przeżyli z kobietami. Robi się to niesmaczne, niedelikatne, a o tożsamości bohaterów lepiej nie rozmawiać, bo to pisanina na poziomie średnio ogarniętego szympansa. Czekam, aż w końcu wyda ktoś opowieść, gdzie to dziewczyna będzie mdlała na widok chłopaków, a wszyscy młodzi mężczyźni będą tryskać witam...