W "Grze o miłość" główną bohaterką jest wprawdzie 30-letnia nauczycielka o niespotykanym imieniu Apolonia, którą dyrektor szkoły nazywa Apolońcią, ale jest i druga - jej babcia, o równie rzadkim imieniu Matylda.
Apolonia jest samotna i nawet nie byłoby jej z tym źle, gdyby matka nie przypominała na coniedzielnych obiadach o jej "staropanieństwie". Ma ustabilizowane życie, dokładnie zaplanowany każdy dzień i jak na swój wiek zachowawcze poglądy na styl życia. Matylda natomiast, mimo że ma ponad 70 lat, jest osobą nowoczesną i żywotną, udziela się w Klubie Seniora, a nadto wzbudza spore zainteresowanie u płci brzydkiej.
Apolonia chciałaby jednak zmiany i marzy o mężczyźnie swego życia, a ponieważ wygrała dwa bilety na sylwestera w górach, postanawia - przy wydatnej pomocy przyjaciółki - w przeciągu trzech miesięcy znaleźć partnera na noworoczny bal.
Autorka zastosowała w tej pełnej ciepła powieści konwencję telenoweli, przeplatając co rusz zabiegi podejmowane przez Apolonię w celu poderwania faceta - mogącego okazać się dobrym nie tylko na jeden bal - tym, co się dzieje u Matyldy i jej adoratorów, z których jeden ucieka się aż do paskudnej intrygi, chcąc wyeliminować swego konkurenta. Czytelnik doświadcza dzięki temu ciągłych zmian kadrów, z przymrużeniem oka przyglądając się poczynaniom raz Apolonii, raz pana Kazia, planujących, a potem wdrażających w życie dość oryginalne pomysły, które mają doprowadzić ich do celu, jaski sobie wyznaczyli.
...