W drugiej części to już nie jest klimat starożytnego Rzymu i miłości, trwające całe millenia. Autorkę chyba zauroczył Lem albo Wells, ponieważ akcją zawładnęły całkowicie podróże w czasoprzestrzeni, badania naukowe i klimaty broni biologicznych. Główny bohater miota się, próbując bezskutecznie pomóc ukochanej Liwii/Ewie zarażonej dziwną, nieznaną chorobą. Tymczasem Ewa co drugą kartkę mdleje albo dostaje zapaści (czy to w ogóle możliwe, aby człowiek miał tyle tych zapaści w tak krótkim czasie? I tak szybko dochodził po nich do zdrowia). Pani Shulman chyba tym razem nieco się zapędziła. Choć nie można jej odmówić dobrego, lekkiego pióra.
Niestety to nie jest ostateczne rozwikłanie zagadki wirusa ani zakończenie historii. A co gorsza trzecia część nie doczekała się polskiego przekładu.