"Gdy miłość staje się przekleństwem..."
Im bardziej schodzimy w dół, tym szybciej docieramy do piekła. Piekła własnego umysłu, uzależnienia od danej osoby, choroby ciała i duszy, aż w pewnym momencie rozpoczyna się walka o przetrwanie. Bohaterowie książki"Głęboko pod powierzchnią" przekonywali się o tym przez cały czas, choć trochę im zajęło zrozumienie siebie oraz własnych myśli. Oboje byli toksyczni, a ich związek "chorował" od bardzo dawna. W pewnym momencie uzależnienie Tymona od Nadii sprawiło, że nie był on w stanie normalnie bez niej funkcjonować.
Autor w piękny sposób opowiada o obsesyjnej i niezdrowej miłości, o relacji dwojga ludzi, którzy powinni być dla siebie wszystkim, a ranią się bez przerwy głupimi drobnostkami. To opowieść o wojnie na naszej wschodniej granicy, ale również o wojnie, którą zwykły człowiek toczy wewnątrz siebie. Właśnie dlatego te uczucia są zgubne i łatwo mogą stać się przekleństwem.
Książkę pochłonęłam w kilka godzin. Zaczęłam czytać od razu po otrzymaniu paczki i nie potrafiłam się od niej oderwać. Towarzyszyło mi przy niej bardzo dużo różnych emocji, często irytowałam się z powodu zachowania Nadii, która miałam wrażenie, że nie docenia tego, co ma. Ostatecznie autor zostawia nas z pytaniem, co wydarzyło się naprawdę, a co było jedynie wytworem wyobraźni, ale o tym musicie przekonać się sami!
Jedynym minusem dla mnie było użycie polskich imion. Bardzo tego nie lubię, bowiem zazwyczaj jak czytam dane imię, to automatycznie bohater ma twarz osoby z mojego otoczenia, dlatego też rzadko sięgam po książki z akcją obsadzoną w Polsce.
Reszta oczywiście bez zastrzeżeń. Polecam wszystkich, by zapoznali się z historią Nadii i Tymona, bo naprawdę warto!