"Tak, do diabła, czuję się winny. Od dwudziestu lat czuję się winny.// Czułem się winny od czasu, kiedy zachodnioniemiecka telewizja nadawała amerykański serial "Holocaust" i cała rodzina szlochając tkwiła przed telewizorem. Czułem się odpowiedzialny za to, co robił mój dziadek, chociaż nie miałem najmniejszego pojęcia, czym się zajmował. Nie wiedziałem o nim nic, bo i mój ojciec nic o nim nie wiedział. Wierzyłem ojcu, bo zarówno on jak i reszta jego rodzeństwa wychowywali się w rodzinach zastępczych" (fragment książki). Przypadkowe spotkanie z nieznanym Żydem w krakowskiej synagodze kilkanaście lat temu sprawi, że Uwe von Seltmann, niemiecki teolog i publicysta zwróci się ku nieznanej przeszłości własnych przodków, oraz dziadków Gabrieli, swojej żony Polki. Żmudna kwerenda w rodzinnych zbiorach i archiwach wielu krajów przyniesie nieoczekiwane i druzgocące efekty. Z ocalałych relacji z przeszłości, fragmentów listów, dokumentów, notatek, zdjęć, rozmów z sędziwymi już świadkami z Polski, Niemiec, Ukrainy, Francji i Izraela autor buduje fascynującą opowieść o losach ofiar i oprawców drugiej wojny światowej. Pojawiają się przed nami "ludzie, którzy są do wszystkiego zdolni, którzy czynią dobro i ale i mnóstwo straszliwego zła, którzy są kochającymi rodzicami i brutalnymi oprawcami. A czasami i jednym, i drugim". Dziadek autora, młody ale zaufany członek sztabu Odilo Globocnika, odpowiedzialnego za wymordowanie tysięcy ludzi i planową akcję zagłady, oddelegowany do Lublina i Krakowa, wymienia z matką i żoną czułe listy.W tym samym czasie dziadek Gabrieli, oddany pracy z dziećmi polski nauczyciel na Huculszczyźnie spędza ostatnie chwile życia w obozach Majdanka i Auschwitz. "Historycy i politolodzy z trzech krajów odmówili naszej prośbie o pomoc" - pisze autor. "Ten temat jest dla niego zbyt drażliwy, oświadczył nam pewien ukraiński profesor, woli trzymać się z daleka od wszystkiego, co dotyczy stosunków polsko-ukraińskich. Polsko-ukraińska przeszłość w Galicji Wschodniej jest tak skomplikowana, że lepiej o tym nie pisać, powiedział nam niemiecki ekspert. Polski profesor był zasadniczy: krew w ziemi jest jeszcze zbyt świeża. Powinniśmy nasz temat zostawić w spokoju, dopóki nie upłynie więcej czasu. I ciągle powtarzające się głosy, że ja - jako Niemiec - w ogóle nie mam żadnego prawa, aby badać historię zamordowanego przez Niemców Polaka. Na jaki // zaminowany teren się wybraliśmy?"