Fragment: Mimo kryzysu gospodarczego w kraju i coraz bardziej szerzącego się bezrobocia fabryka galanteryjnych wyrobów metalowych Bartłomieja Rzepka była czynną w ciągu całego tygodnia bez przerwy. Stu dwudziestu robotników, zatrudnionych w fabryce, miało byt zapewniony na długie miesiące. Fabrykant otrzymał dużo zamówień z miast prowincjonalnych, a także z Rumunji i Jugosławji. W ostatnich czasach sprowadzono nawet kilka nowych maszyn z Niemiec i przyjęto dwudziestu nowych robotników. Inni przemysłowcy z zazdrością spoglądali na rozwój fabryki, produkującej artykuły do pewnego stopnia luksusowe, podczas gdy zakłady przemysłowe włókiennicze, skórzane, chemiczne i inne robiły bokami, coraz to redukując dni pracy w tygodniu lub zmniejszając ilość robotników. Tajemnica powodzenia fabryki leżała prawdopodobnie w nadzwyczajnej ruchliwości właściciela, który sam wyjeżdżał zagranicę w poszukiwaniu rynków zbytu, sam wojażował po prowincji i zbierał obstalunki. Posiadając stale rezerwę kapitału, udzielał długoterminowych kredytów i nie gnębił odbiorców w razie niemożności wywiązywania się przez nich z zobowiązań. Nie dbając o małe mieściny, odwiedzał jedynie większe miasta i ośrodki przemysłowe, gdzie czynni byli jego hurtownicy i lokalni przedstawiciele, których odwiedzał dość często.