Feminizm NIE wyklucza, a jego brak w głównej mierze dyskryminuje kobiety, choć nie tylko one są tutaj poszkodowane.
Bo dlaczego mężczyzna nie może płakać? Dlaczego nie może zarabiać mniej od żony/partnerki? Dlaczego nie może zająć się domem i wychowywaniem dzieci rezygnując z pracy? Dlaczego nie może iść do psychoterapeuty?
A właściwie to kto powiedział, że nie może? Oczywiście, że może, ale „nie wypada”.
Nienawidzę stwierdzenia „nie wypada” i „powinnaś/powinieneś”. Brrrr…
Myślałam o sobie jako o feministce (gdyby tak nie było, nie miałabym czego szukać na uczelni czy w pracy) od wielu lat, ale książka Martyny Kaczmarek uświadomiła mi tak wiele! Przede wszystkim zyskałam odpowiedzi na sporo ważnych pytań, np. jak reagować na molestowanie słowne, jak nauczyć dzieci stawiać granice od najmłodszych lat (nie, kto się czubi, ten się… na pewno nie lubi, zwyczajnie nie szanuje drugiego człowieka) czy jak wytłumaczyć innym, że feminizm wcale nie kończy się tam, gdzie trzeba wnieść lodówkę na 4 piętro.
Swoją drogą wiecie skąd się wzięły „dziewczyński” róż i „chłopięcy” błękit i, że wcześniej było zupełnie odwrotnie?
Lektura obowiązkowa dla każdego! Dla feministów_ek oraz dla tych, którzy twardo są na „nie”.
Zbiór rzetelnych informacji potwierdzonych sprawdzonymi źródłami i badaniami (216 przypisów!), zero namawiania do czegokolwiek, jedynie wytłumaczenie jak to się stało, że potrzebujemy (zarówno kobiety jak i mężczyźni) feminizmu.
...