Bardzo przyjemna młodzieżówka. Są tu zranione uczucia, rodzinne tajemnice i błędy młodości. I dorastanie. Do miłości, odpowiedzialności. Do życia. Są tu mądrości rodziców przekazywane córkom, np.: „Żaden mężczyzna na tym świecie, choćby był księciem, nie zapewni ci szczęścia ani dobrej zabawy. Jedno i drugie musisz znaleźć w sobie,” albo że "dojrzały, szczęśliwy związek to nie dwie połówki tego samego jabłka, tylko raczej wspólna droga, wspólne pokonywanie przeszkód". A przede wszystkim jest tu kawałek Dolnego Śląska (i to był wabik na mnie do sięgnięcia po tę pozycję): interesująco przedstawiony mało znany rejon Kotliny Kamiennogórskiej.
Prowadzona dwutorowo akcja opowiada o dylematach, rozczarowaniach i nadziejach dwóch sióstr: dwudziestosześcioletniej Marty i siedemnastoletniej Wiktorii. Towarzysząc dziewczętom w ich przeżyciach, jesteśmy stopniowo wprowadzani w przeszłość ich rodziców. Lekkie pióro, odniesienia do literatury, historii czy geologii, interesująco prowadzone wątki i umiejętne budowanie zainteresowania czytelnika sprawiają, że książkę czyta się łatwo i przyjemnie. Idealna do zestawu: kawa, sernik i leżaczek:).
Mam wrażenie (nie znalazłam informacji na ten temat), że autorka jest osobą młodą i dużo lepiej czuje się w realiach i języku współczesności, niż w latach osiemdziesiątych ub. stulecia, do których akcja często się przenosi: brak w nich ducha czasu:).
PS
Spodobało mi się pojęcie „szczęśliwej winy” (felix culpa).