Dziewanna było w polszczyźnie piętnastowiecznej już tylko nazwą rośliny, tej, którą na niektórych średniowiecznych wyobrażeniach trzyma w ręku Najświętsza Panienka. Ale Długosz w swych Rocznikach zrobił z Dziewanny prapolską boginię Dianę, władającą domeną lasów. Miała być i matroną, i dziewicą, dziką i może pokładaną w jakimś obrzędzie. Samowtór z Marzanną, niby prapolską boginią Ceres, iosabiającą związek ze światem podziemnym, była prawdopodobnie zduplkowaną boginią życie wegetacyjnego, otoczoną - według Długosza i Miechowity - szczególnym kultem i uwielbieniem. Marzanna musiała reprezentować jakieś potężne moce, skoro od czasów chrztu Mieszka I to jej podwójną podobiznę na wysokich tykach - na pamiątkę zniszczenia wszystkich pogańskich idoli - topi się podczas Wielkiego Postu w trzęsawiskach. I to stamtąd jej cień - a wraz z nim cały zaniedbany kompleks wyobrażeń - wyprowadza teraz siła poetyckiego natchnienia Jacek Dobrowolski - Leszek Kolankiewicz.