Niniejszy tom esejów M. Krlezy przynosi materiał do wielorakiej refleksji. Najistotniejsze jest tu jednak widzenie Europy jako wspólnego domu, ale i czasem więzienia naszej cywilizacji. Widzenie nieco niezwykłe, gdyż dokonuje się z perspektywy jakby zaściankowej. Owej zaściankowości Krleza się nie wstydzi, bo czuje się synem narodu, który przez wielkie centra polityki i kultury europejskiej traktowany był zawsze jak najgorzej. Stąd w jego rozważaniach nad cywilizacją europejską tyle ambiwalencji: podziwu i przywiązania, połączonych z resentymentem i pełnym goryczy żalem. Ta kontrowersyjna miejscami lektura ma niewątpliwie jedną zaletę: skłania do myślenia nad sprawami rzeczywiście zasadniczymi.